Witajcie!
Przez kilka ostatnich dni zastanawiałam się, czy jest sens robić comiesięczne podsumowania.Z jednej strony, gdy widzę listę tego, co udało mi się przeczytać w danym miesiącu, często jestem niezadowolona ze swojego wyniku. Jednakże, gdy piszę podsumowanie, mogę się z Wami podzielić moją krótką opinią na temat tytułów, którym nie poświęcam osobnej recenzji.
Dlatego chciałabym wysłuchać, co Wy o tym sądzicie.
Czy takie posty są potrzebne, czy lepiej z nich zrezygnować na rzecz czegoś innego?
W październiku przeczytałam 5 książek, ale biorąc pod uwagę, że trzy z nich po prostu sobie odświeżałam, sytuacja nie wygląda już tak dobrze.
- "Biała królowa" - Philippa Gregory - czyli książka, która okazała się być czymś zupełnie innym niż tego oczekiwałam. Niestety, zawiodłam się na niej. Przede wszystkim z powodu płytkich i słabo wykreowanych postaci oraz powolnej akcji. Moja ocena 5/10. Pełna recenzja - KLIK
- "Rywalki" - Kiera Cass - odświeżam sobie tę serię, gdyż kupiłam niedawno 5. tom, a kompletnie nie pamiętam bohaterów. Jest jeszcze jeden powód - napiszę dla Was recenzję całej serii, dlatego na razie opinię zachowam dla siebie. Moja ocena 7/10.
- "Elita" - Kiera Cass - Moja ocena 7/10.
- "Jedyna" - Kiera Cass - Moja ocena 8/10.
- "Kordian" - Juliusz Słowacki - mam pewną awersję do lektur, ale te z epoki romantyzmu w szczególności działają mi na nerwy. Ten dramat jest dla mnie kompletnie bez sensu. Moja ocena 4/10.
Przeczytałam, o ile można to tak nazwać, także jedną powieść graficzną - "Percy Jackson i bogowie olimpijscy. Złodziej pioruna". To była bardzo szybka i przyjemna lektura. Zachowała humor z książek, jednak one podobały mi się o wiele bardziej. Moja ocena 6/10.
W podsumowaniu września, powiedziałam Wam, że obejrzałam tylko jeden film. Dopiero pisząc ten post, przypomniałam sobie o jeszcze dwóch:
- Dziennik Bridget Jones - moim zdaniem to bardzo przeciętny i nudny film. Tylko czasami udało mu się mnie rozśmieszyć. Jednak bohaterowie mają w sobie to "coś", że seans nie jest dla mnie czasem kompletnie zmarnowanym. Moja ocena 6/10.
- Bridget Jones: W pogoni za rozumem - tą część obejrzałam z czystej ciekawości. Chciałam zobaczyć, czy jest lepsza od poprzedniej. I muszę przyznać, że tą oglądałam z przyjemnością. Jest o wiele bardziej zabawna i ma przynajmniej trochę bardziej rozbudowaną i zaskakującą fabułę. Moja ocena 7/10.
Patrząc na filmy z września, możecie z łatwością odgadnąć, od czego zaczęłam październik.
- Bridget Jones 3 - najnowsza i zdecydowanie najlepsza z całej serii. Zabawna, wciągająca i zaskakująca (oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu :). Do ostatniej minuty seansu, nie byłam pewna zakończenia. Gorąco polecam! Moja ocena 8/10.
- Blondynka w koszarach - jedna z wielu do bólu przewidywalnych komedii romantycznych. W któryś weekend skakałam po kanałach w telewizji i natrafiłam na ten tytuł. Wydawał się być idealną rozrywką, ponieważ nie chciałam nic, co wymagałoby myślenia. I właśnie to dostałam. Film dostaje ode mnie duży plus za samo przesłanie. Moja ocena 6/10.
- Lawa. Opowieść o "Dziadach" Adama Mickiewicza - ekranizacja, którą oglądaliśmy w szkole na lekcji języka polskiego. Jest dla mnie trochę zbyt chaotyczna, mimo to potrafię ją docenić. Nie mówię, że bardzo mi się podobała, ale są tam sceny, które są naprawdę dobre. Moja ocena 6/10.
- Jo-seon-mi-nyeo-sahm-chung-sa - koreański film akcji, którego fabuła nadaje się bardziej na dramę z powodu swojej złożoności. W czasie niepełnych dwóch godzin, są przybliżone tylko jej urywki, przez co całość bardzo traci. Nie znamy przeszłości bohaterów, ich motywów, łączących ich relacji. Jednak specyficzny klimat oraz niektóre sceny walki, tak absurdalne, że aż śmieszne, zdecydowanie wynagrodziły mi poświęcony czas. Moja ocena 5/10.
- Życie od kuchni - kolejna typowa komedia romantyczna, którą obejrzałam w telewizji. W październiku nie miałam po prostu nastroju na nic ambitniejszego. Fajnie oglądało się sceny kręcone w kuchni restauracji, ale nic poza tym. Moja ocena 6/10.
- Doktor Strange - spodziewałam się wiele po tej produkcji i nieco się zawiodłam. Główny bohater jest świetnie zagrany - charyzmatyczny, zabawny i arogancki. Efekty specjalne także sprawiają wielkie wrażenie. Jednak fabuła jest według mnie na niskim poziomie. Jest strasznie nijaka i przez prawie pół filmu bardzo się nudziłam. Chociaż z chęcią obejrzę kolejną część, to jednak ten film nie trafi na listę "ulubionych". Moja ocena 7/10.
Serial obejrzałam tylko jeden, ale za to w całości. Dobrze wiecie, jaki, bo napisałam o nim oddzielną recenzję - KLIK. Deo-King-too-heo-cheu to niesamowita koreańska drama z realistycznymi bohaterami, nieprzewidywalną fabułą i wartką akcją. Wciąga już od pierwszych minut. Na dodatek, wydaje się poruszać bardzo interesujące tematy - stosunki dyplomatyczne między skłóconymi narodami, grę, jaka toczy się w polityce oraz poszukiwanie własnego "ja". Moja ocena 9/10. Gorąco polecam!
I to już wszystko.
Koniecznie dajcie znać w komentarzach, jak Wam minął październik oraz co ciekawego w tym miesiącu przeczytaliście bądź obejrzeliście!
Doktor Strange ♥ Bardzo chciałam na to pójść do kina, ale zamiast tego znalazłam się na polskim filmie - Wołyń. Na pewno będę śledziła losy doktorka w domu, bo występuje tam w roli głównej Ben Cumberbach<333 Pozdrawiam, Wielopasja
OdpowiedzUsuńCzuję się zle z tym, że tak mało ostatnio czytam. ;-;
OdpowiedzUsuńPopadam w kompleksy. XD
No, ale nic, trzeba brać się do roboty! Gratuluję takiego wyniku, patrząc jaki mamy nawał pracy w szkole to duży sukces. :)
(Doktor Strange ♥♥♥)