Mam nadzieję, że o mnie nie zapomnieliście ;)
Wiem, że długo mnie nie było, ale miałam w szkole takie urwanie głowy, że nie miałam na nic czasu. Oczywiście, troszkę na czytanie się znalazło i rezultatem jest jedna zakończona książka, a
mianowicie "Wśród obcych" Jo Walton.
mianowicie "Wśród obcych" Jo Walton.
To bardzo specyficzna książka, nie dla każdego. Dopiero po kilku dniach, gdy wszystko mi się "uleżało". mogłam się zabrać za pisanie jej recenzji. To pozycja, której nie potrafię do końca opisać, czy określić, ale oczywiście, spróbuję.
Zacznijmy od ogółów. Powieść jest dziennikiem głównej bohaterki, Morvenny, która niedawno straciła siostrę bliźniaczkę w wypadku samochodowym. Wiem to brzmi banalnie, ale uwierzcie, zdecydowanie takie nie jest. Mo potrafi widzieć wróżki, jednak ich wygląd i zachowanie jest różny od tego, do jakiego większość z nas jest przyzwyczajona. Są to istoty, które nie ingerują w świat materialny i mogą być widziane jedynie przez tych, którzy w nie wierzą. Mo wierzy, że na świecie istnieje magia, ale nigdy nie można być pewnym jej konsekwencji oraz czy to nie były tylko nasze decyzje. Po raz pierwszy, spotkałam się z taką koncepcją dotyczącą magii w książkach fantasy. Jest tak realnie przedstawiona, że momentami aż chce się w to wszystko wierzyć.
Wracając do fabuły, akcja zaczyna toczyć się w momencie, kiedy główna bohaterka zostaje wysłana do szkoły dla dziewcząt z internatem. I pokazuje, jak zmaga samotnie zmaga się z nowym, niezbyt miłym, otoczeniem oraz próbą pokonania własnej matki. Tak, nie przekręciliście poprzedniego zdania, Mo musi i chce pokonać swoją matkę, która, nawiasem mówiąc, jest złą wiedźmą. Nie będę Wam zdradzać dalszego ciągu, ale powiem tylko jedno. Dzieją się tu rzeczy tak dziwne i niespodziewane, że mogłabym pisać o nich cały dzień, a i tak bym nie skończyła.
Sama treść bardzo mi się podobała, ale niektóre sposoby jej przekazania, już mniej. Dosyć mocno denerwował mnie też fakt, iż w każdym wpisie była mowa o przynajmniej dwóch autorach książek, które przeczytała Mo oraz o przynajmniej dwóch tytułach. Sama jestem molem książkowym i rozumiem chęć rozmawiania o książkach, ale po co pisać o każdej z nich w swoim dzienniku? Momentami nie rozumiałam też, co autorka miała na myśli, co chciała przekazać.
Postać głównej bohaterki, pozornie, wydaje się stereotypowa, ale gdy zaczynamy ją poznawać i dowiadujemy się coraz nowszych rzeczy, już nie jesteśmy pewni, co powinniśmy o niej myśleć.
Gdy skończyłam czytać tę książkę, po raz pierwszy w życiu, miałam dylemat, jaką ocenę powinnam jej dać. Wciąż nie jestem tego pewna, ale cieszę się, że przeczytałam tą pozycję. Dała mi dużo do myślenia.
Sami musicie ocenić, czy zdecydujecie się po nią sięgnąć.
Od dzisiaj, dzięki wolnemu okresowi przedświątecznemu, będę miała dużo czasu, więc możecie liczyć na częstsze posty.
Zostaje nam jeszcze tylko jedna rzecz, a mianowicie cytat.
"Najlepsze rzeczy w życiu, rzadko kiedy bywają proste."
Aprilynne Pike
Do usłyszenia!