Tak, wiem. Ta pozycja stała na mojej półce od dłuższego czasu, ale jakoś nie mogłam się do niej zabrać.
Na drugi tom "Smoków ze Zwyczajnej Farmy"czekałam bardzo długo. Kiedy książka, w końcu, ukazała się w Polsce, od razu poszłam po nią do sklepu. Jednak, potem stała kilka miesięcy na mojej półce, zanim się za nią wzięłam. Teraz żałuję, że nie zaczęłam jej wcześniej.
Drugi tom jest o wiele lepszy od pierwszego. Tak, jak mówi tytuł, pojawia się wiele tajemnic, sekretów i nowych wątków. Akcja nabiera zawrotnego tempa, a fabuła zaczyna się prezentować o wiele bardziej interesująco.
W książce możemy spotkać starych, dobrych (ale czy rzeczywiście?) bohaterów, a ponadto tych całkiem nowych.
Powieść zaczyna się rok po zakończeniu pierwszego tomu, w czasie kolejnych wakacji Tyler'a i Lucindy. Na początku jest krótkie przypomnienie o wydarzeniach z poprzedniej części. Jednak teraz wiele się zmienia na Zwyczajnej Farmie. Jej wszyscy mieszkańcy są zamknięci w sobie i wydają się coś ukrywać przed dziećmi. A wujek Gideon nie słucha się nikogo oprócz złej wiedźmy, która chce przejąć farmę dla swojego syna.
Wystarczy już tych spoilerów. Teraz czas na ocenę.
Fabuła zaskakująca z wieloma zwrotami akcji oraz ciekawymi nowymi wątkami. Akcja płynna, ale nie za szybka. Bohaterowie-całkiem spoko, ale niektóre decyzje Lucindy i jej ciągłe skargi na temperament brata, mnie denerwowały. Zachowywała się trochę jak głupiutka nastolatka z bezsensownych seriali dla młodzieży. Za to pozostałym bohaterom nie mam nic do zarzucenia. Małżeństwo miało świetny pomysł na książkę, acz nie do końca wyszła im realizacja.
Całości daję 8/10 gwiazdek.
Mimo małych niedociągnięć, gorąco polecam!
A teraz jeszcze tylko króciutki cytacik.
"Bądź co bądź, po to właśnie pisze się i czyta książki. Dobre czy złe, pomagają oszukać czas."
Stephen King
Do usłyszenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz