Wczoraj był pierwszy dzień wycieczki. Niestety jechaliśmy autokarem, więc jeszcze długa podróż została nam na dzień dzisiejszy. Powiem Wam jedno: autokary, które są przeznaczone do długich podróży, są strasznie niewygodne i mają bardzo mało miejsca na nogi.
Moja podróż była bardzo mało produktywna. Zaczęłam tylko czytać książkę pod tytułem:" Pragnienie" autorstwa Carrie Jones. Przeczytałam ledwie kilka stron, więc nie powiem Wam wiele o fabule, jedynie tyle, że już jestem nią zaintrygowana.
W autokarze puścili nam pierwszą część "Hobbita", więc obejrzałam go sobie jeszcze raz. Oprócz tego leciało kilka beznadziejnych filmów z historycznym tłem. Szczerze, to strasznie się nudziłam podczas jazdy. Próbowałam wielu rzeczy: słuchałam muzyki, grałam w gry logiczne, spanie. Na koniec wzięłam się za pisanie nowego posta dla Was.
To tyle mojego "emocjonującego" pierwszego dnia wycieczki.
Do usłyszenia!
środa, 27 maja 2015
niedziela, 24 maja 2015
Podsumowanie "straconych" dni
Wiem, że dawno mnie tu nie było, ale miałam zwariowany tydzień w szkole. A na dodatek, jutro wyjeżdżam na wycieczkę do Londynu na tydzień. Jeśli tylko mi się uda, to postaram się w ciągu tych dni coś napisać, ale nie obiecuję.
Mam dla Was takie krótkie i szybkie podsumowanie ostatnich dni.
Mam dla Was takie krótkie i szybkie podsumowanie ostatnich dni.
- Skończyłam czytać książkę pod tytułem "Świat Czarownic" autorstwa Andre Nortona. To podobno klasyka gatunku, ale mnie jakoś nie porwała. Oczywiście była całkiem ciekawa, ale trochę zbyt wolna. Nie czułam też ochoty na szybkie, dalsze czytanie tej książki. Tak naprawdę, przeczytałam ją tylko dlatego, żeby móc to powiedzieć i wyrazić o niej swoją opinię.
- Kupiłam dwie książki w promocji: "Zatruty tron" oraz "Królestwo cieni" Celine Kiernan.
- Zakończyłam czytanie czwartego tomu cyklu "Nocna Szkoła" - "Zbuntowani" napisany przez C. J. Daugherty. Bardzo ciekawa, wciągająca i zaskakująca seria. Mieszanka kryminału, przygód, romansu i tajemnic. Gorąco polecam! Postaram się zrobić w przyszłości pełną recenzję serii, gdy tylko znajdę chwilę czasu.
- Zaczęłam czytać książkę "Buntownik" Jay Crownover i przeczytałam już 2/3 stron. Powiem tak, nie porywa mnie i nie jest szczególnie zaskakująca. Jest dosyć mocno nastawiona na romans i przez to mamy więcej opisu przeżyć wewnętrznych niż akcji, więc nie jest to mój ulubiony styl pisania.
- Przeczytałam także bardzo zabawną i wciągającą książkę o długim i dziwnym tytule: "52 powody, dla których nienawidzę mojego ojca" napisaną przez Jessicę Brody. Jest to historia Kopciuszka opowiedziana od tyłu. Bardzo mi się podobała i na pewno napiszę pełną recenzję.
- Dowiedziałam się, że w czerwcu tego roku, zostanie wydany w Polsce ostatni tom "Domu Nocy" pod tytułem "Wyzwolona". To jedyna część, której brakuje w mojej kolekcji.
- Obejrzałam także pierwszy zwiastun ekranizacji drugiego tomu powieści "Próby ognia".
- Zobaczyłam nowe okładki do serii "Dary Anioła" oraz "Diabelskie Maszyny". Swoją drogą zdecydowanie ładniejsze niż wszystkie poprzednie.
- Obejrzałam finał 2 sezonu "Reign" i ciągle nie mogę się otrząsnąć oraz doczekać trzeciego.
- Obejrzałam także dwa głupiutkie filmy Disney'a "Zaplikowani" oraz "Lepszy model"
Uff...To by było na tyle.
"Naucz się cieszyć teraźniejszością. Doceniaj to, co przeżywasz, bo cenne chwile zbyt szybko przemijają i jeśli wciąż tylko spoglądasz w przyszłość, bądź tęsknisz za przeszłością, zapominasz o tym, by czerpać radość z tego, co tu i teraz."
Colleen Houck
Do usłyszenia!
Lokalizacja:
Lublin, Polska
wtorek, 19 maja 2015
Więcej świetnych seriali
Dzisiaj przygotowałam dla Was trzy kolejne seriale, które są warte obejrzenia.
Niestety, znowu są to tylko seriale amerykańskie. Jakoś tak wyszło, że większość seriali, które kiedykolwiek oglądałam i na dodatek mi się podobały, zostały nakręcone własnie tam.
Już bez zbędnych wstępów, przedstawiam Wam trzy bardzo dobre seriale.
Niestety, znowu są to tylko seriale amerykańskie. Jakoś tak wyszło, że większość seriali, które kiedykolwiek oglądałam i na dodatek mi się podobały, zostały nakręcone własnie tam.
Już bez zbędnych wstępów, przedstawiam Wam trzy bardzo dobre seriale.
- "Pamiętniki Carrie" to historia z codziennego życia Carrie. Akcja rozgrywa się w latach 80-90 zeszłego wieku. Szesnastolatka mieszka z ojcem i młodszą siostrą, jej matka zmarła rok temu, i fascynuje się modą i nowymi trendami. Dostaje pracę w nowojorskiej gazecie poświęconej modzie. Jednak wciąż uczęszcza do liceum, bo wie, że jej ojciec nigdy nie zgodziłby się na porzucenie szkoły. Dziewczyna próbuje pogodzić dwa odmienne życia i światy. To bardzo zabawny serial. Pełen niespodziewanych i szalonych wrażeń, ale zmuszający do myślenia. Bardzo go lubię i żałuję, że już się skończył.
- Drugą propozycją jest serial science-fiction o tytule "The 100". To historia ludzi za kilkaset lat, którzy żyją na orbicie okołoziemskiej w statkach kosmicznych. Kiedy brakuje im tlenu postanawiają wysłać grupę stu nastolatków, którzy popełnili jakieś wykroczenia, na Ziemię i dowiedzieć się, czy można na niej zamieszkać. To bardzo ciekawy i wciągający serial o skomplikowanej fabule i szybkiej akcji. Oczywiście nie brak tam też wątku romantycznego, ale mimo wszystko jest sporo scen walk i bitew, więc nie polecam tego serialu osobom o słabych nerwach. Bardzo lubię ten serial. W każdym odcinku zaskakuje mnie czymś nowym, jest nieprzewidywalny, ale właśnie za to go tak lubię.
- "Teen wolf: Nastoletni wilkołak" to serial, który na początku wydawał mi się wręcz śmieszny. Zaczęłam go oglądać dla rozluźnienia. Jak wiadomo po tytule jest to historia wilkołaków, ale później także wielu innych nadnaturalnych stworzeń. Autorzy serialu próbowali zrobić "epicki" serial. I było to tak widoczne, że aż śmieszne. Jednak z odcinka na odcinek coraz bardziej wkręcałam się w fabułę, a serial stawał się coraz lepszy. Nie odstraszajcie się pierwszym sezonem, naprawdę warto przez niego przebrnąć i obejrzeć resztę.
"Książki są bramą, przez którą wychodzisz na ulicę, mówiła Patricia. Dzięki nim uczysz się, mądrzejesz, podróżujesz, marzysz, wyobrażasz sobie, przeżywasz losy innych, swoje życie mnożysz razy tysiąc. Ciekawe, czy ktoś da ci więcej za tak niewiele. Pomagają też odpędzić różne złe rzeczy - samotność, upiory i tym podobne gówna. Czasem się zastanawiam, jak możecie znieść to wszystko wy, które nie czytacie."
Arturo Pérez-Reverte
Do usłyszenia!
niedziela, 17 maja 2015
"Myśląca" przyroda
Chciałabym to zobaczyć na własne oczy. A Wy? |
Wiecie co? Chyba dotrzymywanie terminów nie idzie mi najlepiej.
Wczoraj miałam zamiar napisać felieton o nadchodzącym lecie. I, wierzcie mi, naprawdę miałam chęć to zrobić, ale jakoś tak wyszło, że nic nie napisałam.
Za to dzisiaj mam zamiar dotrzymać obietnicy i pisać co mi ślina na język przyniesie.
Rzeczą, od której chciałabym zacząć jest fakt, iż do kalendarzowego lata pozostało już tylko 36 dni!!!
Oznacza to, że już naprawdę niedaleko do najlepszej pory roku i upragnionych wakacji!
Nie wiem jak Wy, ale ja bardzo lubię, kiedy jest słonecznie i ciepło. Oczywiście, nie przeszkadza mi wakacyjna olewa, od czasu do czasu. Można wtedy chodzić na bosaka po kałużach i czuć woń prawdziwego lata. Z doświadczenia wiem, że czegoś takiego nie da się naprawdę poczuć w mieście. Jest to tylko możliwe na wsi, którą swoją drogą uwielbiam.
Wracając do tematu, chyba wszędzie można już zobaczyć soczyście zieloną trawę, wczesne kwiaty oraz liście na drzewach. Widząc takie piękno przyrody, mamy ochotę na chwilę przystanąć, popodziwiać, pomyśleć, odpocząć. Natura, jak nic innego, skłania ludzi do refleksji nad sensem naszego istnienia, przyszłości lub po prostu wycisza i daje wytchnienie.
Fascynuje mnie przyglądanie się otaczającej mnie przyrodzie, szczególnie w fazie jej gwałtownego wzrostu jakim jest przełom wiosny i lata. Po szczególnie ciężkim i nerwowym tygodniu, weekend na wsi jest dla mnie swoistą oazą. Praca w ogrodzie lub ogólnie na dworze jest moim najlepszym odstresowywaczem. Jeśli tylko macie taką możliwość, to w przerwach od czytania, bardzo polecam Wam wszelkie możliwe zajęcia związane z roślinami. Zdziwicie się, jak wielką mają moc.
Został jeszcze jeden aspekt lata, o którym nie wspomniałam, a mianowicie więcej czasu. A co może oznaczać więcej czasu? Oczywiście, więcej przeczytanych książek, obejrzanych filmów oraz napisanych postów.
Jeśli macie jakieś pomysły na inne felietony, to piszcie śmiało w komentarzach lub na mój adres mailowy.
"Nikt nie chce stracić książki. Wolimy zgubić pierścionek, zegarek czy parasol niż książkę, której już nie będziemy czytali, ale która zachowuje, w samym brzmieniu tytułu, jakąś dawną i być może utraconą emocję."
Carlos Maria Dominguez
Dzisiejszy post może nie jest najlepszy, ale mam nadzieję, że i tak się Wam podobał.
Do usłyszenia!
piątek, 15 maja 2015
Nie traćcie nadziei!
Tak, jak Wam wczoraj powiedziałam, udało mi się skończyć jeszcze jedną książkę.
Tym razem mamy do czynienia z całkowicie innym gatunkiem, a jest to romans połączony z dramatem.
Książka, o której mówię nosi tytuł "Losing Hope" i jest prequelem powieści "Hopeless", tylko opowiedzianym z perspektywy innego bohatera.
Obydwie części są historią trójki przyjaciół z dzieciństwa: Hope, Holdera i Less. Każde z nich wybrało inny sposób na poradzenie sobie z problemami.
"Losing Hope", tak samo jak "Hopeless", to bardzo głęboka i poruszająca historia młodych ludzi.
Nie pokazuje, jak większość książek dla młodzieży, życia w różowych
barwach, tylko rzeczywistość, i nie tylko tą prostą i łatwą do zaakceptowania.
To bardzo ciekawa powieść, która trzyma w napięciu do samego końca.
Bardzo realistycznie nakreślone postacie, rozwijają się, zmieniają, dorastają, podejmują trudne decyzje i mierzą się z pamięcią, która nie znika tak łatwo, jak mogłoby się wydawać.
Nie nudziłam się ani przez chwilę, podczas czytania tej książki. Za to nie mogłam się doczekać kolejnej strony, kolejnego rozdziału. Byłam tak pochłonięta czytaniem, że zanim minęły 3 godziny, czytałam ostanie zdanie.
To jedna z najlepszych powieści jakie dotąd czytałam!
Gorąco polecam!
Tak poza recenzją dodam, że przez ostatni miesiąc, czytanie nie sprawiało mi tak dużej przyjemności i satysfakcji, jak wcześniej. Książki czytałam, ponieważ chciałam móc powiedzieć o nich "przeczytane", ale kiedy zaczęłam czytać "Losing Hope", ponownie wkręciłam się w czytanie. Już kończę kolejną książkę, a czuję, że przez weekend przeczytam jeszcze jedną.
Jutro zapraszam Was na felieton o nadchodzącym lecie i wakacjach, których już nie mogę się doczekać!
Tym razem mamy do czynienia z całkowicie innym gatunkiem, a jest to romans połączony z dramatem.
Książka, o której mówię nosi tytuł "Losing Hope" i jest prequelem powieści "Hopeless", tylko opowiedzianym z perspektywy innego bohatera.
Obydwie części są historią trójki przyjaciół z dzieciństwa: Hope, Holdera i Less. Każde z nich wybrało inny sposób na poradzenie sobie z problemami.
"Losing Hope", tak samo jak "Hopeless", to bardzo głęboka i poruszająca historia młodych ludzi.
Nie pokazuje, jak większość książek dla młodzieży, życia w różowych
barwach, tylko rzeczywistość, i nie tylko tą prostą i łatwą do zaakceptowania.
To bardzo ciekawa powieść, która trzyma w napięciu do samego końca.
Bardzo realistycznie nakreślone postacie, rozwijają się, zmieniają, dorastają, podejmują trudne decyzje i mierzą się z pamięcią, która nie znika tak łatwo, jak mogłoby się wydawać.
Nie nudziłam się ani przez chwilę, podczas czytania tej książki. Za to nie mogłam się doczekać kolejnej strony, kolejnego rozdziału. Byłam tak pochłonięta czytaniem, że zanim minęły 3 godziny, czytałam ostanie zdanie.
To jedna z najlepszych powieści jakie dotąd czytałam!
Gorąco polecam!
Tak poza recenzją dodam, że przez ostatni miesiąc, czytanie nie sprawiało mi tak dużej przyjemności i satysfakcji, jak wcześniej. Książki czytałam, ponieważ chciałam móc powiedzieć o nich "przeczytane", ale kiedy zaczęłam czytać "Losing Hope", ponownie wkręciłam się w czytanie. Już kończę kolejną książkę, a czuję, że przez weekend przeczytam jeszcze jedną.
Jutro zapraszam Was na felieton o nadchodzącym lecie i wakacjach, których już nie mogę się doczekać!
"Czy jest coś piękniejszego na świecie od liter? To czarodziejskie znaki, głosy umarłych, cegiełki budujące cudowne światy, lepsze od naszego świata, pocieszyciele, towarzysze w chwilach samotności. Strażnicy tajemnic, głosiciele prawdy...
Cornielia Funke
Do usłyszenia!
czwartek, 14 maja 2015
Dożywocie - kara, czy może nie?
Maj nie zaczął się dla mnie pomyślnie.
Przez nawał zajęć, aż do wczoraj, nie zdążyłam przeczytać żadnej książki.
Na szczęście wszystko się zmieniło, dzisiaj zakończyłam kolejną powieść, a trzecia zmierza ku końcowi.
Wiecie co to oznacza?
RECENZJE!
Książki, które przeczytałam, zrecenzuję w kolejności chronologicznej. Zacznę od tej, którą skończyłam wczoraj.
A była to książka z gatunku fantasy (no któż by się tego spodziewał), na dodatek polska.
Przed Wami książka Marty Kisiel pod tytułem "Dożywocie"!
Na początku podchodziłam do tej książki sceptycznie. Uparłam się jednak, że bez względu na wszystko, skończę ją czytać. I, tak szczerze mówiąc, nie spodziewałam się po tej pozycji zbyt wiele. Jakież było moje zaskoczenie, gdy, już na pierwszych stronach, przeczytałam o małym aniele uczulonym na pierze, ale z obsesją na punkcie sprzątania, o widmie siedemnastoletniego panicza, niespełnionego poety, który mówi wierszem, na dodatek na temat nieodwzajemnionej miłości, a także o potworze przyzwanym z mrocznych głębin, który zamiast straszyć woli gotować.
Wiem, że to brzmi bardzo pokręcenie, ale dzięki temu jest bardzo ciekawe.
Im lepiej poznajemy bohaterów, tym bardziej chcemy poznać zakończenie tej, dosyć niekonwencjonalnej, opowieści.
Fabuła jest naprawdę ciekawa, niestety trochę gorzej z akcją, która, przez jedną trzecią książki, wlecze się i wlecze. Jednak, gdy już przebrniemy przez tą część, dochodzimy do bardzo interesującej, zabawnej i wciągającej historii.
Bardzo polubiłam wszystkich bohaterów tej książki. Każdy z nich różnił się od drugiego, ale tak było najlepiej.
Podsumowując, książka mi się podoba, jej jedynym minusem jest trochę nudnawy początek.
Polecam!
Przez nawał zajęć, aż do wczoraj, nie zdążyłam przeczytać żadnej książki.
Na szczęście wszystko się zmieniło, dzisiaj zakończyłam kolejną powieść, a trzecia zmierza ku końcowi.
Wiecie co to oznacza?
RECENZJE!
Książki, które przeczytałam, zrecenzuję w kolejności chronologicznej. Zacznę od tej, którą skończyłam wczoraj.
A była to książka z gatunku fantasy (no któż by się tego spodziewał), na dodatek polska.
Przed Wami książka Marty Kisiel pod tytułem "Dożywocie"!
Na początku podchodziłam do tej książki sceptycznie. Uparłam się jednak, że bez względu na wszystko, skończę ją czytać. I, tak szczerze mówiąc, nie spodziewałam się po tej pozycji zbyt wiele. Jakież było moje zaskoczenie, gdy, już na pierwszych stronach, przeczytałam o małym aniele uczulonym na pierze, ale z obsesją na punkcie sprzątania, o widmie siedemnastoletniego panicza, niespełnionego poety, który mówi wierszem, na dodatek na temat nieodwzajemnionej miłości, a także o potworze przyzwanym z mrocznych głębin, który zamiast straszyć woli gotować.
Wiem, że to brzmi bardzo pokręcenie, ale dzięki temu jest bardzo ciekawe.
Im lepiej poznajemy bohaterów, tym bardziej chcemy poznać zakończenie tej, dosyć niekonwencjonalnej, opowieści.
Fabuła jest naprawdę ciekawa, niestety trochę gorzej z akcją, która, przez jedną trzecią książki, wlecze się i wlecze. Jednak, gdy już przebrniemy przez tą część, dochodzimy do bardzo interesującej, zabawnej i wciągającej historii.
Bardzo polubiłam wszystkich bohaterów tej książki. Każdy z nich różnił się od drugiego, ale tak było najlepiej.
Podsumowując, książka mi się podoba, jej jedynym minusem jest trochę nudnawy początek.
Polecam!
"Książek nie czyta się po to, aby je pamiętać. Książki czyta się po to, aby je zapominać, zapomina się je zaś po to, by móc znów je czytać. Biblioteka jest zbiorem snów zapomnianych, ale utrwalonych, jest szansą nieustannego powrotu, a każdy powrót może tu na powrót stać się pierwszym przyjściem."
Jerzy Pilch
Do usłyszenia!
P.S. Nie wiem czy wiecie, ale tydzień jest ogłoszony "Tygodniem Bibliotek". Natomiast tegoroczne hasło brzmi:"Wybieram bibliotekę.".
środa, 13 maja 2015
Środa z muzyką numer 2
Witajcie!
Nie wiem, czy zauważyliście, ale zmieniłam playlistę na blogu.
Oczywiście z okazji tego, że jest dzisiaj, już druga, "Środa z muzyką".
Tak, jak ostatnio mam dla Was 10 nowych tytułów piosenek.
Tym razem udało mi się wybrać bardzo różne od siebie utwory.
Jeśli nie widzieliście mojego poprzedniego posta o "Środach z muzyką" to kliknijcie tutaj.
Bierzmy się do roboty!
- Pierwszą piosenką jest utwór Sterlinga Knight'a "Starstruck". Piosenka jest znana wszystkim, którzy obejrzeli film "Randka z gwiazdą". Mimo, że wykonawca tej piosenki nie zajmuje się śpiewaniem, to, uważam że wychodzi mu to całkiem nieźle. To miły i wpadający w ucho uwór.
- Lucy Hale "Extra ordinary" to kolejna piosenka z blogowej playlisty. W tym przypadku mamy do czynienia z aktorką i piosenkarką w jednym. Obydwie rzeczy robi świetnie. Wszystkie piosenki Lucy są bardzo melodyczne i zawierają jakieś przesłanie. Ta konkretna opowiada o nie pokładaniu wiary w pozory.
- Następna piosenka to utwór Hilary Duff "Chasing the sun". Daje nam przedsmak wakacji, do których zostało już tylko półtora miesiąca! To lekka i przyjemna piosenka do słuchania.
- Marek Tranda "Moja dumka" to niezbyt popularny polski utwór, który, z niewiadomych powodów, bardzo mi się podoba.
- Grzegorz Turnau "Między ciszą a ciszą"- to pozycja, której warto posłuchać, ale nie wolno robić tego w pośpiechu. Ona potrzebuje chwili spokoju i zastanowienia, a wykonawca (i jednocześnie kompozytor) utworu potrafi w genialny sposób przekazać takie prawdy.
- Taylor Swift "You belong with me" to kolejna piosenka wokalistki goszcząca na mojej playliście. Ta jest, chyba, moją ulubioną. Znam ją na pamięć i bardzo lubię oglądać nagrany do niej teledysk.
- Teraz pora na jakiś zespół, a jest nim: One Republic z piosenką "Something I need". To świetnie nagrana piosenka, która brzmi inaczej niż inne z tego gatunku. Bardzo podoba mi się tutaj zastosowanie chóru, który dodaje więcej emocji do tła. Natomiast, chyba nigdy, nie zrozumiem teledysku do tej piosenki.
- Perfect "Autobiografia" to piosenka znana chyba wszystkim Polakom, tym młodszym i tym starszym. To jest przykład nieprzemijającej sławy utworu- ponad 33 lata od pierwszego wykonania jej, a wciąż wszyscy się nią zachwycają.
- Czerwone Gitary "Dobra pogoda na szczęście" to jedna z ballad zespołu, moja ulubiona. Generalnie nie lubię słuchać tego typu piosenek, ale ta jest wyjątkiem.
- Piosenka z jednego z najsławniejszych filmów na świecie, czyli "Gladiator: The Battle". Tym, którzy oglądali film, chyba nie muszą mówić, ile emocji wyzwala ta piosenka. A ci, którzy filmu nie oglądali, muszą go obejrzeć natychmiast!
To już wszystkie piosenki na ten miesiąc.
Mam nadzieję, że nie myślicie sobie, że ja lubię dosłownie każdą piosenkę, jaka się nawinie. O, nie!
Jeśli będziecie chcieli, podczas następnej "Środy z muzyką" wymienię 10 piosenek, które najbardziej mi się nie podobają.
"Niczyje życie nie powinno być ograniczone pojedynczym celem, zwłaszcza jeśli to cel, którego nie wybrało się samemu."
Aprilynne Pike
Do usłyszenia!
wtorek, 12 maja 2015
Najlepsze z najlepszych część 2
Widzę, że spodobały się Wam moje książkowe rekomendacje, więc dzisiaj przygotowałam dla Was część drugą.
Zapraszam do oglądania!
Jeśli będziecie chcieli, będę robiła takie filmiki co miesiąc.
A skoro już mowa o postach co miesiąc, jutro przypada kolejna "Środa z muzyką"!
Mam nadzieję, że się cieszycie.
Postu możecie się spodziewać zaraz po południu.
Zapraszam do oglądania!
Jeśli będziecie chcieli, będę robiła takie filmiki co miesiąc.
A skoro już mowa o postach co miesiąc, jutro przypada kolejna "Środa z muzyką"!
Mam nadzieję, że się cieszycie.
Postu możecie się spodziewać zaraz po południu.
"Nie krytykuj czegoś, zanim nie spróbujesz."
Jojo Moyes
Do usłyszenia!
sobota, 9 maja 2015
Najlepsze z najlepszych!
Tak, jak zapowiedziałam, przedstawiam Wam część 1 moich rekomendacji książkowych.
To pozycje najlepsze z najlepszych.
Czasami są to tylko pojedyncze tomy z całych serii.
Jeśli chcecie poznać moje opinie na temat każdej z nich, to piszcie.
Nie ma co więcej ględzić!
Zapraszam do oglądania!
Mam nadzieję, że się Wam podobało.
"Bardzo cienka linia oddziela upór od głupoty."
Harlan Coben
Do usłyszenia!
piątek, 8 maja 2015
Czas na zdrowe jedzenie!
Dzisiaj mam dla Was kolejny przepis!
Tym razem jest on na pastę jajeczną!
Tym razem jest on na pastę jajeczną!
Pasta jajeczna
To akurat nie jest moja pasta, zjadłam ją za szybko i nie zdążyłam zrobić zdjęcia :) |
Składniki:
- 4 jajka
- szczypiorek lub koperek (do wyboru)
- masło
- pieprz
- sól
Przygotowanie:
- Jajka ugotować, szczypiorek umyć i pokroić.
- Obrane jajka rozgnieść widelcem. Dodać dowolną ilość masła, tak aby powstała mazista konsystencja.
- Na koniec dodać szczypiorek lub koperek (ja osobiście preferuję to pierwsze) oraz pieprz i sól do smaku.
- Gotowe!
Smacznego!
Na jutro przygotowałam dla Was książkowe rekomendacje w formie filmiku. Opublikuję je koło południa, czekajcie i oglądajcie!
"Potrzeba przestrzeni to zazwyczaj synonim puszczenia w trąbę."
Harlan Coben
Do usłyszenia!
czwartek, 7 maja 2015
Moje zakładki od a do z
W zeszłym tygodniu obiecałam Wam pokaz moich zakładek.
Co tu więcej gadać?
Oto i on!
Mam nadzieję, że Wam się podobało.
Co tu więcej gadać?
Oto i on!
Mam nadzieję, że Wam się podobało.
"- Walcz - powiedział. - Jeśli walczysz, wygrywasz albo przegrywasz. Jeśli nie walczysz, przegrywasz."
John Marsden
Do usłyszenia!
wtorek, 5 maja 2015
Czytaj i płacz
Witajcie!
Wiem, że pewnie macie już przesyt recenzji, ale jakoś się tak złożyło, że w zeszłym miesiącu przeczytałam sporo książek. Do tej listy mogę, już, dodać książkę "Gwiazd naszych wina".
Ta powieść została napisana przez Johna Green'a.
O tej książce jest głośno już od dłuższego czasu, więc postanowiłam, że muszę ją przeczytać , aby móc wyrazić o niej swoje zdanie.
Kilka dni po skończeniu tej książki, wciąż mam książkowego kaca.
Mogę powiedzieć jedynie tyle, że bardzo mnie poruszyła i wylałam przy niej morze łez.
Sama fabuła była mi znana, ponieważ obejrzałam już wcześniej film. Mimo wszystko bardzo mi się podobała, chociaż, mówiąc szczerze, oczekiwałam, że będzie trochę lepsza.
Polecam wszystkim przeczytanie tej głębokiej pozycji.
Coraz większymi krokami zbliżają się wakacje, więc liczę na jeszcze więcej przeczytanych książek i obejrzanych filmów.
książek. A wy?
Wiem, że pewnie macie już przesyt recenzji, ale jakoś się tak złożyło, że w zeszłym miesiącu przeczytałam sporo książek. Do tej listy mogę, już, dodać książkę "Gwiazd naszych wina".
Ta powieść została napisana przez Johna Green'a.
O tej książce jest głośno już od dłuższego czasu, więc postanowiłam, że muszę ją przeczytać , aby móc wyrazić o niej swoje zdanie.
Kilka dni po skończeniu tej książki, wciąż mam książkowego kaca.
Sama fabuła była mi znana, ponieważ obejrzałam już wcześniej film. Mimo wszystko bardzo mi się podobała, chociaż, mówiąc szczerze, oczekiwałam, że będzie trochę lepsza.
Polecam wszystkim przeczytanie tej głębokiej pozycji.
Coraz większymi krokami zbliżają się wakacje, więc liczę na jeszcze więcej przeczytanych książek i obejrzanych filmów.
"Nie ma książek moralnych i niemoralnych. Są książki napisane dobrze lub źle."
Oscar Wilde
Do usłyszenia!
P. S. W kwietniu przeczytałam 8
książek. A wy?
poniedziałek, 4 maja 2015
Od słów do czynów
Hejka!
Napisałam ostatnio felieton o temacie, który, jak sądzę, jest tematem wielu dyskusji.
Mianowicie, bezpieczeństwo na drodze, czyli puste słowa o tym jak powinno się jeździć, do których nikt się nie stosuje.
Tytuł tego felietonu odnosi się do wielu rzeczy, a przestrzeganie przepisów jest tylko jednym z nich.
Napisałam ostatnio felieton o temacie, który, jak sądzę, jest tematem wielu dyskusji.
Mianowicie, bezpieczeństwo na drodze, czyli puste słowa o tym jak powinno się jeździć, do których nikt się nie stosuje.
Tytuł tego felietonu odnosi się do wielu rzeczy, a przestrzeganie przepisów jest tylko jednym z nich.
Ostatnio wiele słyszymy o wypadkach na drogach. Obwiniamy o
nie wszystkich dookoła, tylko nie siebie. W kółko narzekamy: a to na polskie
prawo, że jest zbyt pobłażliwe, a to na policjantów, a to na polski rząd, że
nic z tym nie robi. My Polacy już tak mamy, narzekamy na wszystko dookoła, ale
nie robimy nic aby cokolwiek zmienić. Na pewno każdemu kierowcy zdarzyło się
nie raz przekroczyć prędkość. Wmawiamy wtedy sobie, że te 10 kilometrów nic nie
zmieni, że znamy tą trasę bardzo dobrze, że zdążymy zahamować. Ale to właśnie
przez takie nastawienie zdarza się tyle wypadków. Jeśli tylko zastanowilibyśmy
się chociaż chwilę nad słowami Mahatmy
Gandhiego „Bądź zmianą, którą pragniesz ujrzeć w świecie.” zobaczylibyśmy, że
rozwiązanie jest tuż pod naszym nosem. Wystarczy tylko samemu znaleźć
motywację, osobę lub wydarzenie, które pomoże nam jeździć zgodnie z przepisami
i namawiać do tego innych. Bo cóż z tego, jeśli będziemy zachęcać innych do
jeżdżenia poprawnie, a sami będziemy łamać te reguły. Będzie to nas czyniło
hipokrytami oraz osobami niegodnymi zaufania. Często słyszę stwierdzenia, że za
granicą to jest tak świetnie, że nikt tam nie łamie prawa. Ale najważniejszy
jest fakt, że kierowcy, którzy w Polsce łamią przepisy, za granicą jeżdżą grzecznie
i zgodnie z przepisami. Takie zachowanie jest według mnie po prostu żałosne. Ci
kierowcy u siebie mają czelność łamać przepisy, ale w innych krajach boją się
tego robić. Skoro potrafią jeździć poprawnie gdzie indziej, to dlaczego nie w
Polsce? Tutaj chcą pokazać jakimi są chojrakami, a tam obawiają się wysokich
kar. Właśnie podwyższenie mandatów jest, według policji, jedynym skutecznym
sposobem. Zgadzam się z nimi, ale tylko częściowo, ponieważ bogaci ludzie i tak
pozostaną bezkarni. To musi przede wszystkim wynikać z naszego nastawienia.
Jeśli ludzie uświadomią sobie jakie konsekwencje może mieć ich zachowanie, to
przestaną się tak zachowywać. Zastanówcie się nad słowami Gandhiego „Jeśli
chcesz zmienić świat, zacznij od siebie.” i przejdźcie od słów do czynów.
"Nie obchodzi mnie ta twarz, tylko jej wyraz. Nie obchodzi mnie ten głos, tylko to, co mówisz. Nie obchodzi mnie to, jak w tym ciele wyglądasz, tylko co nim robisz. Ty jesteś piękna."
Stephenie Meyer
Do usłyszenia!
P.S. Jutro możecie oczekiwać kolejnej recenzji. Tym razem będzie to książka "Gwiazd naszych wina".
niedziela, 3 maja 2015
GENIALNA seria
Dzisiaj mam dla Was recenzję całej serii, a mianowicie serii "Lux" autorstwa Jennifer L. Armentrout.
Składa się ona z 5 tomów, oprócz nich są jeszcze opowiadania oraz jedna powieść z tego świata, która nie łączy się z tą serią.
Całość należy do gatunku science fiction, ale. moim zdaniem, można tu wymienić jeszcze romans oraz akcję. Wszytko to jest zmieszane we właściwych proporcjach i czyni lekturę tych książek tak wyjątkową.
Główną bohaterką jest Kat, która przenosi się z mamą do Zachodniej Wirginii. Tam jej sąsiadami zostają niesamowite bliźniaki: przystojny, ale arogancki Daemon oraz otwarta i wesoła Dee. Kat zaprzyjaźnia się ze swoją rówieśniczką, ale od jej brata trzyma się z daleka. Tak jest, aż do momentu, kiedy Daemon ratuje ją przed pędzącą ciężarówką. Wtedy orientuje się, że jej sąsiedzi to nie są normalni ludzie, tyko kosmici, a w małym miasteczku, do którego się przeprowadziła, toczą się wielkie bitwy pomiędzy "dobrymi" a "złymi" kosmitami.Dosłownie pochłonęłam tę książkę w kilka godzin, jest taka świetna. Ciągle coś się dzieje, ale nie na tyle, że można się zgubić. Wiele zwrotów akcji tylko podkręca tempo. A fabuła jest tak złożona, że nie wiadomo, czego się po wszystkich spodziewać. Najlepsi przyjaciele okazują się śmiertelnymi wrogami, a wrogowie przyjaciółmi.
Autorka wykreowała niesamowity świat pełen super mocy i pozaziemskich istot. Świat, który wydaje się wręcz namacalny dzięki barwnym, ale nie nudnym, opisom oraz akcji toczącej się w zwyczajnych miejscach.
Bohaterowie ewoluują podczas trwania historii, dojrzewają, zmieniają się. Uwielbiam ich wszystkich. Mają cięty dowcip, który bardzo sobie cenię. Ale popełniają też błędy, przez co bardziej przypominają zwykłych ludzi.
To genialna seria, której nie mam nic do zarzucenia, a to wiele u mnie znaczy.
Polecam wszystkim gorąco!!!
Składa się ona z 5 tomów, oprócz nich są jeszcze opowiadania oraz jedna powieść z tego świata, która nie łączy się z tą serią.
Całość należy do gatunku science fiction, ale. moim zdaniem, można tu wymienić jeszcze romans oraz akcję. Wszytko to jest zmieszane we właściwych proporcjach i czyni lekturę tych książek tak wyjątkową.
Główną bohaterką jest Kat, która przenosi się z mamą do Zachodniej Wirginii. Tam jej sąsiadami zostają niesamowite bliźniaki: przystojny, ale arogancki Daemon oraz otwarta i wesoła Dee. Kat zaprzyjaźnia się ze swoją rówieśniczką, ale od jej brata trzyma się z daleka. Tak jest, aż do momentu, kiedy Daemon ratuje ją przed pędzącą ciężarówką. Wtedy orientuje się, że jej sąsiedzi to nie są normalni ludzie, tyko kosmici, a w małym miasteczku, do którego się przeprowadziła, toczą się wielkie bitwy pomiędzy "dobrymi" a "złymi" kosmitami.Dosłownie pochłonęłam tę książkę w kilka godzin, jest taka świetna. Ciągle coś się dzieje, ale nie na tyle, że można się zgubić. Wiele zwrotów akcji tylko podkręca tempo. A fabuła jest tak złożona, że nie wiadomo, czego się po wszystkich spodziewać. Najlepsi przyjaciele okazują się śmiertelnymi wrogami, a wrogowie przyjaciółmi.
Autorka wykreowała niesamowity świat pełen super mocy i pozaziemskich istot. Świat, który wydaje się wręcz namacalny dzięki barwnym, ale nie nudnym, opisom oraz akcji toczącej się w zwyczajnych miejscach.
Bohaterowie ewoluują podczas trwania historii, dojrzewają, zmieniają się. Uwielbiam ich wszystkich. Mają cięty dowcip, który bardzo sobie cenię. Ale popełniają też błędy, przez co bardziej przypominają zwykłych ludzi.
To genialna seria, której nie mam nic do zarzucenia, a to wiele u mnie znaczy.
Polecam wszystkim gorąco!!!
"Książki powinny trafiać tam, gdzie najbardziej je docenią, nie tkwić nieczytane, zakurzone na zapomnianych półkach. "
Christopher Paolini
Do usłyszenia!
Subskrybuj:
Posty (Atom)