W zeszłym tygodniu przeczytałam ostatni tom z trylogii "Więzień labiryntu".
Uświadomiłam sobie wtedy, że nie zrecenzowałam, jak dotąd, jeszcze żadnej części. Dlatego dzisiejsza recenzja będzie inna od dotychczasowych. Chcę Wam w niej pokazać, jak rozwijała się ta seria w kolejnych tomach.
Trylogia "Więzień labiryntu" została napisana przez Jamesa Dashner'a - amerykańskiego autora fantasy. Seria składa się z trzech tomów, o kolejnych tytułach: "Więzień labiryntu", "Próby ognia", "Lek na śmierć", oraz kilku krótkich dodatków.
Opowiada historię chłopca imieniem Thomas, który trafia do Labiryntu. Bez jakichkolwiek wspomnień, bez wiedzy o otaczającym go świecie. Razem z grupą innych chłopców musi spróbować znaleźć wyjście z tajemniczego Labiryntu, nim będzie za późno.
Zacznę od fabuły, która z tomu na tom, robi się coraz lepsza.
- "Więzień labiryntu" nie dostarcza zaskakujących przeżyć. Jest wręcz schematyczny do bólu. Nastolatek trafia do grupy innych nastolatków. Różni się od nich diametralnie i jest w, prawie wszystkim, najlepszy. Tylko on może uratować ludzkość. I temu podobne sprawy. Żaden element fabuły mnie nie zaskoczył, nawet zakończenie, które nie było dla mnie tajemnicą już od pierwszych stron.
- "Próby ognia" to już nieco inna sprawa. Momentami, widziałam tę samą przewidywalność, co w poprzedniej części. Jednak, czasami miały miejsce przebłyski geniuszu autora. A najlepszym tego przykładem jest same zakończenie.
- "Lek na śmierć" jest jeszcze inny. Zaskakuje na każdym kroku. Mąci nam w głowach, tak, że nie wiemy już komu ufać, kto jest dobry, a kto zły. Natomiast zakończenie, w tym tomie, jest niesamowite. Nie ma na to innego słowa.
Akcja także zmienia się diametralnie.
- W pierwszym tomie wszystko dzieje się powoli. Zdarzało mi się czuć bardzo znużoną podczas czytania, a w moim przypadku to rzadkość. Wszystko nabiera tempa dopiero na ostatnich stronach.
- Druga część prezentuje się nieco lepiej. Tutaj, akcja rozwija się od początku do końca, stopniowo nabierając rozpędu.
- Natomiast, tak jak w poprzednim przypadku, trzeci tom zwycięża. Wszystkie wydarzenia pędzą tu na łeb, na szyję, trzymając nas na krawędzi siedzenia do samego końca.
Ostatni aspekt, który rzuca się w oczy, podczas czytania tej serii, to kreacja postaci.
- W "Więźniu labiryntu" zostajemy zapoznani z dużą liczbą postaci, przez co, jesteśmy w stanie poznać ich tylko pobieżnie. Żaden z nich nie wyróżnia się na tle innych postaci literackich z tego gatunku. Jedyna cecha, która niejako wymusza na nas skupienie się na najważniejszych bohaterach z tłumu, to ich szczególne imiona.
- "Próby ognia" zapewniają nam lepsze poznanie garstki bohaterów z poprzedniej części oraz przedstawienie kilku nowym.
- "Lek na śmierć", w tym przypadku, ponosi klęskę. Autor "wpakował" w ten tom tyle ważnych wydarzeń, że zabrakło już miejsca na rozwijanie bohaterów. Jedyna postać, którą poznajemy dogłębnie to Thomas.
Została jeszcze jedna rzecz, która cechuje całą trylogię. Mianowicie, język, czy raczej sposób wysławiania się bohaterów. Opracowali oni własny slang. To bardzo interesujący zabieg, który sprawia, że seria "Więzień labiryntu" wyróżnia się na tle innych powieści młodzieżowych.
Podsumowując, trylogia "Więzień labiryntu" to znakomity przykład, na którym możemy zobaczyć transformację oraz nieustanny rozwój warsztatu pisarskiego autora. Pierwsza część jest najsłabsza z całej trylogii, ale nie oznacza to, że nie jest dobra. Moja ocena to 6/10. Drugi tom jest czymś pośrednim pomiędzy nieoszlifowanym kamieniem, a oszlifowanym diamentem. Moja ocena to 7/10. Natomiast, zwieńczenie trylogii sprawia, że cała trylogia pozostanie w mojej pamięci na długo. Moja ocena to 8/10.
Polecam!
tytuł: "Lek na śmierć"
tytuł oryginału: "The Death Cure"
autor: James Dashner
data wydania: 5 lutego 2014
wydawnictwo: Papierowy Księżyc
tłumaczenie: Agnieszka Hałas
ilość stron: 384
Do usłyszenia!
Mam zamiar przeczytać całą trylogię, bo jestem jej bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
Szelest stron - kilk!
Koniecznie :)
UsuńJa zastanawiam się teraz nad dodatkami, ale chyba na razie dam sobie z nimi spokój.
Pozdrawiam,
Nika