Chcieliście kiedyś odwiedzić Paryż? Wyrwać się spod kontroli i wyjechać do innego miasta? A może myśleliście kiedyś o nauce za granicą?
Cóż, Anny-głównej bohaterki książki "Anna i pocałunek w Paryżu", nikt nie pytał się o zdanie. Jej ojciec-pisarz głupiutkich romansów, postanowił, że musi wysłać córkę do elitarnej, amerykańskiej szkoły w Paryżu. Bez uprzedzenia kazał córce się spakować i opuścić wszystkich dotychczasowych znajomych.
Wiele dziewcząt zabiłoby za taką możliwość, ale Anna jest załamana. Musi zostawić najlepszą przyjaciółkę, kochanego młodszego brata i przystojnego kolegę, który jej się podoba. W zamian wyjeżdża do obcego kraju, w którym nie zna nikogo, a także co najważniejsze, języka i musi uczyć się w prywatnej szkole, do której uczęszczają bogate dzieci senatorów i prawników.
Może jednak nie będzie tak źle? Przecież Francja słynie z przystojnych mężczyzn. Gorzej jest, gdy okazuje się, że ten, kto podoba się Annie, ma już dziewczynę oraz wiele wielbicielek i wcale nie jest Francuzem.
Ta książka to dosyć lekkie romansidło. Można ją przeczytać przy jednym podejściu.
Nie posiada specjalnie skomplikowanej fabuły i już na samym początku można założyć, kto z kim będzie. Ale nie oszukujmy się. W jakich książkach tego gatunku zakończenie nie jest przewidywalne?
Główna bohaterka na początku trochę mnie irytowała. Wszystkiego się bała, nawet samodzielnego zamówienia jedzenia, nie chciała wychodzić z pokoju i była po prostu nudna. Później, w miarę rozwoju akcji, zaczęło się robić trochę lepiej, aż doszło do znośnego poziomu.
Na szczęście za Annę nadrabiali bohaterowie drugoplanowi, i nie mówię tutaj tylko o Etienne, ale także o jego przyjaciołach. Każda z tych postaci była inna na swój sposób czy to z powodu zainteresowań, czy charakteru. Wszystkich z miejsca polubiłam i aż żal mi było się z nimi rozstawać.
Jak już wcześniej wspomniałam sama fabuła nie grzeszy oryginalnością czy zwrotami akcji, ale muszę przyznać, że sama akcja nie była taka zła. Praktycznie cały czas coś się działo. Fakt, że czasami to było coś mniejszego, a czasem coś większego, ale jednak było.
Styl pisania autorki jest lekki i przyjemny w czytaniu, chociaż momentami miałam wrażenie, że jest zbyt banalny. Przy niektórych fragmentach przydałyby się także, barwniejsze opisy miejsc czy postaci, aby łatwiej można sobie to było wyobrazić.
Mimo pewnych wad, powieść ma w sobie pewien urok, więc nie byłam mocno zawiedziona po jej przeczytaniu.
Moja ocena 6/10
"Czytanie książki jest, przynajmniej dla mnie, jak podróż po świecie drugiego człowieka. Jeżeli książka jest dobra, czytelnik czuje się w niej jak u siebie, a jednocześnie intryguje go, co mu się tam przydarzy, co znajdzie za następnym zakrętem."
Jonathan Carroll
Do usłyszenia!